Dawno temu pisałem o problemach z WiFi i o ich rozwiązaniu przy pomocy PLC(PLC w praktyce, PLC w praktyce (2)). Choć obecnie mam okablowane wszystkie pomieszczenia, na etapie projektu nie planowałem pandemii. Oznacza to, że gniazdka niekoniecznie znajduą się w tym miejscu pomieszczenia, które jest najlepsze do domowego miejsca pracy.
Powrót PLC
No dobrze, ale dlaczego kable, czy WiFi nie działa? No cóż, działa. Pomijając kilka miejsc, w których nie działa. Bo nie. Przypuszczam, że powodem jest albo interferencja, albo zakłócenia z pobliskich sieci, a jest ich trochę, co widać na załączonym obrazku.

Tak, to jest 2.4 Ghz, sytuacja w 5Ghz wygląda lepiej. I dlatego mam dwa rozwiązania obecnie testowane.
Pierwsze rozwiązanie to wymuszenie korzystania z sieci 5Ghz. To rozwiązanie wydaje się działać dość dobrze w jednym miejscu, ale wiem, że globalnie nie zadziała. Dlaczego? Bo wiem, że globalne pokrycie mieszkania przez 5Ghz nie jest najlepsze i są miejsca, gdzie sygnał jest słaby, tam akurat lepiej dolatuje 2.4Ghz. Teoretycznie mogę ustawić po prostu na poziomie karty sieciowej preferowany zakres, ale to też nie jest dobre rozwiązanie, bo w newralgicznym miejscu sygnał 2.4Ghz jest co najmniej równie mocny jak 5Ghz, problemem są zakłócenia, które powodują zrywanie sygnału. Nawet jeśli skutkuje to "tylko" przełączeniem z jednej sieci na drugą, efektem jest chwilowy brak sieci. Niby nic, ale dość zauważalne na przykład w trakcie (wideo)konferencji.
Drugim rozwiązaniem jest wykorzystanie kabla do podłączenia stacji dokującej. Kabel to jednak kabel, problemem jest odległość od najbliższego gniazdka. No i właśnie tutaj wchodzi do akcji PLC, które to to gniazdko przybliża bez nieestetycznych kabli walających się po podłodze lub pod ścianami. Na razie całość jest zrobiona na wyciągniętych z pudła TL-PA4020P, ale planuję eksperyment z zastąpieniem jednego z urządzeń przez PL7400 w połączeniu z (ponownie wyciągniętym z pudła) mAP lite.