Nie lubię jeździć na wakacje w lecie. Głównie dlatego, że (prawie) wszyscy wtedy na wakacje jadą i jest straszny tłok. Zamiast tego preferuję początek września. Pogoda jest cały czas w porządku, a ilość ludzi - mniejsza.
I po wakacjach
W tym roku wybór miejsca wakacyjnego padł na Włochy. Wybór może nie był do końca dobrowolny, ale z perspektywy - trafny. Trafiliśmy w następujące miejsca:
- Fidenza
- Fontanelato
- Castell'Arquato
- Bolonia
- Moneglia
- Cinque Terre (konkretnie: Riomaggorie, Manarola, Vernazza)
- Portofino
- Genua
- Bardinetto
- Alassio (i okolice)
- Toirano (w szczególności groty)
- Cervo
- Balestrino
- Wenecja
Jak wspomniałem wybór miejsca wakacji nie był do końca dobrowolny. Wakacje rozpoczęły się od ślubu w Fidenzie (gdyby ktoś szukał tam noclegu - spaliśmy w San Donnino). Początkowo miałem dość negatywne nastawienie do tego pomysłu i całego wydarzenia, ale teraz nie żałuję. Zwyczaje weselne we Włoszech są jednak inne niż w Polsce. Po pierwsze jedzenie jest jednak lżejsze niż u nas, a do tego smaczniejsze. Zdecydowanie bardziej podoba mi się również zwyczaj picia wina niż mocnych alkoholi, jak to ma miejsce u nas. Całe wesele było bardzo międzynarodowe. Nie, nie tylko polsko-włoskie.

W okolicy Fidenzy zwiedziliśmy trzy miejscowości: Bolonię ("w okolicy" czyli godzinę pociągiem), Fontanelato i Castell'Arquato. Z braku czasu nie wybraliśmy się do Parmy. Z tych miejscowości najbardziej podobało mi się Castell'Arquato a najmniej - Bolonia. Chyba głównie dlatego, że Bolonia jest bardzo ruchliwym miastem (nie mogę powiedzieć, że było nieciekawe). W Bolonii najbardziej do gustu przypadły mi dwie wieże, a szczególnie ta, na którą można wejść. Warto.

Jeśli chodzi o Fontanelato to niewiele mogę powiedzieć. Włosi są bardzo gościnni i byłem już nieco zmęczony wszystkimi doskonałymi rzeczami, którymi byliśmy goszczeni. Nie były to tylko rzeczy włoskie, bo również zostaliśmy zaproszeni na hinduskie urodziny do sąsiadów.
Kolejnym celem naszej wyprawy było Cinque Terre. Przenieśliśmy się więc z Fidenzy do miejscowości Castello (albo Carro, zależy jak patrzeć) do Internaturam. To przyjemne, spokojne miejsce, ale wszędzie daleko. Jeśli jednak dysponuje się samochodem miejsce jest OK. No chyba, że ktoś ma problemy z jazdą po górskich serpentynach.
Pierwszego dnia wybraliśmy się do miejscowości Moneglia, drugi dzień był zarezerwowany na Cinque Terre. Tam zwiedziliśmy trzy miasta: Riomaggorie, Manarola i Vernazza (dojazd samochodem do Levanto, dalej pociągiem). Między Riomaggorie i Manarola jest ścieżka piesza o wiele mówiącej nazwie - Via dell'Amore. Okazało się jednak, że ścieżka ta jest zamknięta i zamiast tego wybraliśmy się inną trasą, która okazała się jednak nieco bardziej wymagająca. Nie, nie ekstremalna, ale nie byliśmy nastawieni na trekking. Za to widoki - przepiękne. Chciałbym kiedyś wrócić do Cinque Terre, ale z nastawieniem na trekking właśnie.

Następne były Portofino - miejsce wyjątkowo urokliwe, ale absurdalnie drogie (i nie jest to tylko moja opinia, znajomi Włosi również mówili, że jest to miejsce, które warto zobaczyć, i z którego trzeba uciekać). Tu również jest sporo możliwości pieszych wycieczek i też bym chciał kiedyś po okolicy pochodzić.

Kolejnym celem była Genua, ale po drodze jeszcze nocleg w miejscowości Uscio w Albergo Caprile. Cóż, w tym przypadku bardzo wyraźnie było widać, że nasze oczekiwania nieco różnią się między sobą. Dla mnie było wystarczająco dobrze, a jedynym mankamentem było fatalnie działające WiFi. Druga opinia była skrajnie odmienna... Ten nocleg miał dość istotny wpływ na dalszy etap naszych wakacji, ale o tym za chwilę.
Genua... Ja nie przepadam za miastami, wolę przyrodę. Może być i miasto, i przyroda (jak w Portofino). Tu były przede wszystkim ciasne uliczki. Owszem, to miasto ma swój specyficzny urok, mnie jednak bardzo brakowało tam przestrzeni. Mojemu aparatowi również. Może to jest znak, że czas jest zrealizować kolejny z długo planowanych zakupów, czyli jakąś w miarę przyzwoitą lustrzankę? Myślałem np. o EOS 700D. Jeśli dla kogoś ten aparat nie jest wystarczająco profesjonalny, to subtelnie zwracam uwagę, że obecnie dysponuję nieco archaicznym Fujifilm FinePix S7000. W tym przypadku zmiana na aparat z wymienną optyką będzie robiła różnicę.

Z drugiej strony udało nam się trafić na bardzo dobre jedzenie w Ostaia do Castello. Co prawda na początku były drobne problemy językowe, a następnie zawezwany do pomocy mówiący po angielsku kucharz wysyłał nas na pizzę (oczywiście to były żarty), ale ostatecznie jedzenie było wyśmienite. Do tego to miejsce ma bardzo fajny klimat, trochę włoski, a trochę francuski.
Następnie ruszyliśmy w stronę Alassio, choć w zasadzie nie wiem po co. Okazuje się, że miejscowości "w pobliżu" (choćby Laigueglia lub Borghetto Santo Spirito) są zdecydowanie fajniejsze i spokojniejsze. A co do noclegu - w piątek bez wcześniejszej rezerwacji znalezienie noclegu okazało się z lekka problematyczne (czytaj - niemożliwe). Rezerwacji nie było by uniknąć sytuacji z wcześniejszej miejscówki. Na szczęście udało się coś znaleźć na Booking.com - wyjątkowo przyjemną miejscówkę w Bardineto z doskonałą pizzą w L'azzeccagarbugli. Miejsce tak bardzo przypadło nam do gustu, że zostaliśmy tam na cztery noce.
Ciąg dalszy nastąpi...